Na najwyższym stopniu podium stanął Bartłomiej Tymoszuk. Międzyrzeczanin walczący w kat. 63 kg wygrał trzy walki, a w najważniejszym starciu dnia pokonał 14:5 klubowego kolegę Mateusza Żechowskiego. W dziwnej sytuacji znalazł się szkoleniowiec naszych zawodników. Gabriel Siliwoniuk obserwował walkę swoich podopiecznych z boku. Nie chciał być stronniczy, więc obaj fighterzy wyszli z innymi szkoleniowcami. Tymoszukowi podpowiadał jeden z trenerów z Puław - Artur Nakończy, a Mateuszowi były zawodnik AZS-u Warszawa - Eryk Rodzik.
Dzień wcześniej brązowe medale w grupie juniorów wywalczyli: Jakub Adamczyk i Dariusz Nestorowicz.
Rozmowa z Bartłomiejem Tymoszukiem, mistrzem Polski
Byłem w "gazie". Nie myliłem się
Zdaje się, że odnotowałeś życiowy sukces?
- Dokładnie. Nigdy wcześniej nie udawało mi się stanąć na najwyższym stopniu podium. Zdobywałem medale mistrzostw kraju, lecz ani razu nie byłem tym pierwszym. Teraz to się zmieniło i mogę czuć się najlepszym.
Sądziłeś, że się uda?
- Miałem taką nadzieję. Czułem, że jestem w tak zwanym "gazie" i stać mnie na złoto. Nie myliłem się.
Do tytułu wystarczyło wygrać trzy walki...
- Tak się tylko mówi. Tylko trzy i aż trzy. Zacząłem od zwycięstwa z zawodnikiem z Krakowa. Później pokonałem przez nokaut w drugiej rundzie przeciwnika z Bornego Sulinowa, a w finale mierzyłem się z klubowym kolegą. Zwyciężyłem "Orzecha". To było najtrudniejsze starcie. Wcześniej kilkukrotnie ulegałem Mateuszowi. Na szczęście udało się przerwać złą passę.
Komu dedykujesz złoto?
- Chciałbym zadedykować go moim rodzicom. Mama Elżbieta i tata Marek wspierali mnie od samego początku przygody z taekwondo. Nie bez znaczenia było wsparcie rodzeństwa: Konrada, Karoliny i Tymoteusza. Mojego sukcesu nie byłoby bez pracy z trenerem Gabrielem Siliwoniukiem oraz Wojciechem Pyzlem. Pierwszy świetnie podpowiadał mi na zawodach, a drugi dbał o moje przygotowanie fizyczne.
Jakie to uczucie, gdy musiałeś bić się z kolegą?
- Bardzo dziwne. Trenujemy ze sobą od dziesięciu lat, dobrze znamy swoje style walki, więc ciężko było czymś zaskoczyć.
Rozmowa z Mateuszem Żechowskim, wicemistrzem Polski
Zadowolony ze srebra
Jak podsumujesz swój występ?
- Uważam, że wystartowałem bardzo udanie. Długo przygotowywałem się do mistrzostw. Wylałem wiele potu na treningach, lecz to nie poszło na marne. Zająłem drugie miejsce, ale i tak jestem bardzo zadowolony.
Komu dedykujesz srebro?
- To ciężkie pytanie. Oczywiście, wywalczyłem je dla siebie. Taekwondo jest sportem indywidualnym i każdy pracuje na swój wynik. Podziękowania należą się trenerom oraz kolegom, z którymi mogłem ćwiczyć przed startem. Nie mogę zapomnieć o wsparciu psychicznym mojej mamy Alicji.