Piękne, młode, utalentowane, a do tego bardzo sympatyczne. Mowa o dziewczynach z międzyrzeckiej grupy tanecznej "Chillout & Nuts Crew". Traktują się jak siostry, a przy okazji wspólnie rozwijają swoją pasję. Patrząc na ich sukcesy, wychodzi im to bardzo dobrze.
Dziewczyny występują na prawie każdej międzyrzeckiej imprezie, oprócz tego wyjeżdżają na zawody, podczas których zdobywają miejsca na podium. Aktualnie radzą sobie same, ale to nie osłabiło ich umiejętności.
W naszym mieście zna je prawie każdy, a wiele osób im zazdrości. "Chillout & Nuts" w składzie: Joanna Charczuk, Monika Ledwójcik, Karolina Strok, Klaudia Matysiak, Justyna Kulesz, Agnieszka Grzechnik, Katarzyna Daniluk, Karolina Kołkowicz, Karolina Wysokińska i Joanna Adamowicz, zgodziły się odpowiedzieć na kilka pytań.
Kiedy powstała grupa Chillout, kto ją stworzył. Czy skład pod względem członków uległ zmianie?
Chillout powstał we wrześniu 2006 roku, z inicjatywy Bernadetty Filimon, która przez długi czas (01.09.2006r. - 31.12.2011r.) była naszą instruktorką. Wcześniej skład był zupełnie inny, bo my w ogóle nie myślałyśmy jeszcze o tym, żeby tańczyć.
Jak udało się stworzyć aktualny skład?
Tańczę już od około 8 lat i przez ten czas byłam w pięciu składach, bo na przestrzeni czasu wszystko się zmieniało. Po wielu naborach doszłyśmy do momentu, w którym powstał Chillout ten, który jest teraz. Odpowiada nam on najbardziej, jesteśmy na podobnym poziomie, bo zaczynałyśmy prawie w tym samym czasie. Chociaż jeśli chodzi o skład i tak zaszła pewna zmiana, bo połączyłyśmy się z inną grupą - Nuts. - opowiada Justyna Kulesz
Skąd pomysł na połączenie dwóch grup Chillout i Nuts Crew?
Był Chillout i Nuts, bo Bernadetta prowadziła dwie grupy, które postanowiła połączyć. Po tym jak zdecydowała się wyjechać, doszłyśmy do wniosku, że tak zostanie i będziemy razem działać. W tym składzie tańczymy od około 1,5 roku.
Czy aktualnie macie instruktora?
Nie mamy instruktora, ale wprowadziła nas w to wszystko Bernadetta. Teraz jesteśmy same i próbujemy wszystko ze sobą zgrać. Jednak mamy z nią kontakt, możemy liczyć na pomoc i rady, jeśli tego potrzebujemy.
Jak wygląda tworzenie układu, kiedy nie ma osoby nadzorującej?
Układ tworzymy wspólnie, nie ma osoby, która narzuca nam pomysły. Każda z nas ma ich mnóstwo, konsultujemy się i składamy to w całość. To co nam nie pasuje - wymieniamy, w ten sposób dochodzimy do kompromisów. Nie bierzemy pomysłów z filmików, staramy się, żeby nasze układy płynęły od nas. Wspólnie dobieramy też muzykę i stroje, które są również ważnym elementem.
Jak wygląda wasz typowy trening?
Przychodzimy, włączamy muzykę, rozgrzewamy się jedząc chipsy i rozmawiamy (śmiech). Wynika to z tego, że spotykamy się raz w tygodniu i musimy najpierw omówić to, co się dookoła nas dzieje. Jak już wszystko zostanie omówione, przychodzi czas na taniec. Wtedy rozpoczynamy prawdziwą rozgrzewkę i tańczymy.
Jakie jest wasze największe osiągnięcie, najlepiej wspominany występ czy zawody?
Jeśli chodzi o osiągnięcia, mamy ich kilka na swoim koncie. Z tego względu, że połączyłyśmy siły, bierzemy pod uwagę te, które zdobyłyśmy w aktualnym składzie. Miałyśmy też inne, kiedy tańczyłyśmy oddzielnie.
- IV Otwarty Turniej Tańca Nowoczesnego, Łosice, 21 kwietnia 2012r.
Chillout & Nuts Crew - II miejsce, kategoria: dorośli, powyżej 15 lat.
- V Wojewódzki Konkurs Zespołów tanecznych o Puchar Marszałka Województwa Lubelskiego, Ulan Majorat, 14 czerwca 2012r.
Chillout & Nuts Crew - I miejsce, kategoria: młodzież, 17-18 lat.
- VIII Powiatowy Przeglą Zespołów Tanecznych, Terespol, 17 czerwiec 2012r.
Chillout & Nuts Crew - GRAND PRIX
- IV Nałęczowski Festiwal Tańca “Euro Dance”, 2012r.
Chillout & Nuts Crew - II miejsce, kategoria: taniec nowoczesny, tancerze powyżej lat 13.
- X Otwarty Turniej Tańca Nowoczesnego, Łosice, 23 marca 2013r.
Chillout & Nuts Crew - III miejsce, kategoria: dorośli, powyżej 15 lat.
Najlepiej jest wtedy, kiedy na zawodach są dobre ekipy i wysoki poziom. Fajnie jest spotkać kogoś lepszego od siebie, nauczyć się czegoś. Popatrzeć na innych, a jest na co (śmiech).
Miałyście sytuację, którą możecie uznać za trudną lub kłopotliwą?
Miałyśmy pojechać i dać występ. Miało być wszystko, parkiet, muzyka, dobre kolumny, nagłośnienie. Przyjechałyśmy na miejsce dostałyśmy boombox’a i mikrofon. Z tego boomboxa’a miała lecieć nasza muzyka, a że jak ją odpaliłyśmy nikt nic nie słyszał, to musiałyśmy trzymać mikrofon przy głośniku boombox'a (śmiech). Kiedy skakałyśmy muzyka cały czas się zacinała i leciała od początku, a do tego mikrofon uderzał w głośnik. To było słabe, bardzo słabe.
Innym razem pojechałyśmy na zawody. Ja jako jedyna poszłam na halę, pooglądać co tam się dzieje. Będąc na hali zauważyłam, że dziewczyn długo nie ma. Już dawno miały przyjść, bo zaraz miał zacząć się występ. Ja czekam, czekam, a ich nie ma. W końcu przychodzą i mówią, że zamknęli je w szatni, a one sobie oknem wyszły (śmiech). Tak po prostu wyskakiwały - opowiada Joanna Charczuk.
Zdarzyło wam się zapomnieć układ podczas występu? Jak sobie z tym poradziłyście?
Kiedy zdarzy się, że któraś z nas zapomni czegoś, to staramy się improwizować i jakoś to ukryć. Czasem nam to wychodzi, a czasem nie, jednak zawsze staramy się o to, żeby występ wyszedł dobrze i do przodu, cały czas do przodu (śmiech).
Odnosicie również sukcesy pojedynczo?
Jak jedziemy na zawody z układem, są też kategorie, w których występuje się solo. Każda z nas startuje sama, żeby spróbować i się sprawdzić. Jest to dobre dla całej ekipy, bo kiedy któraś zajmie jakieś miejsce, później wyczytuje się, z jakiej jest grupy. To dobrze świadczy o ekipie.
Przyjmujecie nowe osoby do swojej grupy, czy wolicie skupić się na rozwijaniu swoich umiejętności w obecnym składzie?
Ciężko jest przyjąć kogoś nowego do naszej ekipy. Są dziewczyny które tańczą po 8 lat, a reszta po około 5-6 lat. Bardzo dobrze się dogadujemy, bo poziom jest dość wyrównany. Przyjąć kogoś nowego byłoby trudno, bo długo pracowałyśmy, żeby nauczyć się tego, co umiemy, a zapoznać kogoś z tym od samego początku nie byłoby możliwe. Ponadto my spotykamy się tylko raz w tygodniu, a żeby rozpocząć nową grupę lub przyjąć nowe osoby trzeba by było poświęcić dużo więcej czasu. Niestety żadna z nas nie miałaby go aż tyle, bo uczymy się w szkołach ponadgimnazjalnych i mamy wiele innych obowiązków. Poza tym część z nas już studiuje, a część możliwe, że będzie musiała odejść w tym roku. Przyjmujemy osoby, jeśli widzimy, że nam kogoś brakuje, ale są to osoby, które miały już kontakt z tańcem. Staramy się iść na przód, bo jeśli byłyby osoby, które uczyłyby się od podstaw, my cofałybyśmy się, zamiast się rozwijać. Jak była Bernada to ona bardziej to ogarniała. My uczymy się nawzajem, a ona uczyła nas. Często przychodzą do nas ludzie i pytają czy mogliby dołączyć do naszej ekipy lub zapisać się do innej. Odsyłamy wtedy na “Sezamki” (śmiech).
Jeśli ktoś przejąłby nasza grupę, byłoby to nie w porządku jeśli chodzi o Bernadettę. Ona to wszystko zapoczątkowała, a ktoś tylko by się pod tym podpisał. Tak naprawdę wszystko jej zawdzięczamy i jej jesteśmy wdzięczne, że wszczepiła w nas to, co możemy dalej same rozwijać.
Jak pasja wpłynęła na wasze życie? Czy nie przeszkadzała w radzeniu sobie z innymi obowiązkami?
W życiu każdej z nas od początku był taniec i jakoś ciężko wyobrazić sobie życie bez niego. Zaczynałyśmy od różnych grup typu “Sezamki” czy “Dzieci Podlasia”. Jeśli już zaczęłyśmy, to później się rozwijało. To było dla nas pewnego rodzaju zobowiązanie, chciałyśmy się rozwijać. Nauczyło nas to systematyczności, planowania czasu i godzenia wielu obowiązków jednocześnie. W wakacje mamy trudną sytuację, bo wiele z nas wyjeżdża, a chciałybyśmy przyjść i potańczyć. Tego nam bardzo brakuje, więc bez tańca byłoby nam ciężko. Jest to dla nas nawyk, bo kiedy przychodzi dzień treningu wiemy, że musimy pójść, a przede wszystkim chcemy.
Ogromną zaletą jest to, że kiedy jesteśmy zdenerwowane, przychodzimy na trening i możemy rozładować swojego emocje w tańcu, zapomnieć o codziennych problemach.
Czy taniec pomógł Wam w życiu?
Ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że dzięki temu, że tu jestem, że tańczę, nie zeszłam na złą drogę. Obracałam się w takim środowisku, że dziękuję Bogu, że jest coś takiego jak Hip-Hop i że tańczę - dodaje Justyna.
To zżycie z dziewczynami jest niesamowitą sprawą. Trzymamy się razem, ufamy sobie, poznałyśmy wielu ciekawych ludzi, a ludzie poznają nas.
Jakie style taneczne realizujecie w swoich układach?
W naszych układach łączymy różne style. Próbujemy, nie zamykamy się w jakimś przedziale. Występuje np: Locking, Popping, Kramp, House, Breakdance, Waking, a nawet Taniec Towarzyski.
Jak ludzie reagują na wasze występy?
Ludzie bardzo spontanicznie reagują na nasz taniec. Kiedy są jakieś imprezy okolicznościowe, a my mamy na nich wystąpić, widzimy, że pod sceną nie ma nikogo, a kiedy wychodzimy, nagle zbiera się spora grupa ludzi. Większość nastawiona jest pozytywnie, chociaż słyszałam pewną uwagę co do naszych występów - jest ich za mało, ale to raczej miła opinia - opowiada Monika Ledwójcik.
Kiedy była "Bitwa o Parkiet", małe dzieciaczki przychodziły do nas i prosiły o autografy - to było jednocześnie śmieszne, ale i miłe. Z kolei kiedy szłam do sklepu, na swoim osiedlu, mały chłopiec krzyknął “O! Idzie Chillout” - opowiada Agnieszka Grzechnik.
Jednak kiedy byłyśmy na zawodach pewien chłopak spojrzał na nas i stwierdził: “A nie, te są brzydko ubrane” (śmiech).
Co was inspiruje?
Kiedy zobaczymy jakieś kroki, które nam się spodobają, staramy się to odzwierciedlić na swój sposób. Inspiruje nas muzyka, do której dopasowujemy nasz taniec. Ostatnio zainspirowała nas scena z horroru i wykorzystałyśmy to w naszym układzie. Inspirują nas tancerze ze światowej czołówki, ale i najlepsze polskie ekipy taneczne. Jeśli chodzi o stroje, to podążamy za modą.
Spotykacie się tylko na treningach czy również poza nimi?
Ogólnie jesteśmy rodziną, traktujemy się jak siostry, więc oczywiście spotykamy się też poza treningami. Urodziny, imprezy, domówki, wyjścia, Sylwester, wyjazdy, grille - staramy się zawsze być razem.
Czy uważacie, że Międzyrzec był lub jest nadal miastem Hip-Hopu?
To jest słabe, że ludzie, którzy przyjeżdżają do naszego miasta, odbierają Międzyrzec jako miasto Hip-Hop’u, a praktycznie nic w tym kierunku się nie dzieje. Jest graffiti, ale ludzie robią to “prywatnie”. Nie ma imprez Hip-Hop'owych, a jest wielu zainteresowanych. Jest sporo imprez rockowych i szanujemy to. Doceniamy ludzi, którzy siedzą w tych klimatach, ale dobrze by było, organizować coś innego, związanego z Hip-Hopem.
Czy myślicie, że tańczyć może każdy, czy trzeba posiadać wrodzone predyspozycje?
Zdania są podzielone, z jednej strony trzeba mieć "to" w sobie, a z drugiej, wiele można wyćwiczyć. Ważne jest poczucie rytmu. Dużo zależy od pieniędzy i możliwości jakie się ma, bo niektórzy są w stanie jeździć na warsztaty i tam wiele się nauczyć. Nic nie zastąpi jednak wrodzonych predyspozycji i umiejętności wytworzenia własnego stylu. Jedni uczą się tańca, drudzy mają go we krwi.
Co sądzicie o komercyjnych programach typu "You Can Dance" lub "Tylko Taniec"? Czy dzięki nim taniec staje się bardziej powszechny wśród ludzi?
Jak widzi się osobę, która dobrze tańczy, ma się ochotę tańczyć tak jak ona. Dzięki temu, wielu ludzi zaczyna tańczyć. Niektóre z tych programów są zbyt wyreżyserowane, jednak są też takie, które pozwalają się spełnić i dojść daleko. Ale opowiadanie swoich historii życia i wyznawanie największych sekretów, po to, aby dostać się do takiego programu, uważamy za bez sensowne.
Czy wy próbowałyście lub macie zamiar spróbować swoich sił w którymś z nich?
Mamy zamiar? Nie, zdecydowanie nie mamy (śmiech). Nie czujemy się na siłach i nie jesteśmy na tyle dobre, żeby pokazać się przed tysiącami ludzi. Tu możemy być postrzegane jako fajne dziewczyny z pasją, jednak kiedy pojedziemy na duże zawody, nie jest już tak kolorowo, bo nie mamy techniki. A tak naprawdę nie ma kogoś, kto mógłby nam powiedzieć, czy coś dobrze nam wyszło.
To, że tańczycie w zespole tanecznym, otworzyło przed wami drzwi do czegoś o czym marzyłyście?
Raczej to nie było to, o czym marzyłyśmy, ale dostałyśmy propozycję wyjazdu w trasę koncertową. Miałyśmy tańczyć w teledysku disco-polo. Nie zgodziłyśmy się (śmiech).
Chcecie wiązać swoją przyszłość z tańcem, czy traktujecie to jako hobby?
Ja z tańcem życia nie chce wiązać, ale chciałabym, żeby był on w moim życiu zawsze. Chciałabym tańczyć w jakiejś grupie, albo nawet dla siebie. To raczej hobby, bo nie mamy możliwości rozwoju - podkreśla Joanna Charczuk.
Wiele zależy od nas, wiele też od naszych rodziców. Nie mamy możliwości wyjazdów na drogie warsztaty, które ułatwiłyby nam drogę. Małe miasto nie sprzyja temu, aby rozwijać się samemu, bez pomocy materialnej, bo nie zawsze jesteśmy zauważani.
Dużo zawdzięczamy miastu, które nas wspiera, ale najwięcej zawdzięczamy sobie i naszym rodzicom, że mogłyśmy dojść tu, gdzie jesteśmy. Nie wszystkie jesteśmy z miasta, także dojazd na trening też niesie za sobą koszty. Jak widać wszystko kręci się wokół pieniądza, cały świat.
Czy macie jakieś wspólne marzenie?
Chciałybyśmy pojechać na największe zawody, poczuć ten klimat, zobaczyć najlepszych. Nie koniecznie być w czołówce, ale fajnie by było bardziej zaistnieć. Ponadto pojechać tam, skąd się to wszystko wzięło, czyli na Brooklyn. To właśnie stamtąd płynie wszystko co, co siedzi w nas.
Zapraszamy na fan page "Chillout & Nuts Crew", gdzie znajduje się mnóstwo zdjęć dziewczyn i aktualne informacje o zawodach i występach.