- W dniu jego śmierci zadzwoniła do mnie siostra Klaudia, a wieczorem mama Katarzyna. Obie uświadomiły mnie, iż odszedł wielki człowiek. Wiedziałem, że przy moim porodzie były problemy, ale dopiero teraz dowiedziałem się, iż to właśnie doktor Haidar był tym bohaterem. Tym człowiekiem, który dał mi drugie życie - mówi Maciej Wojczuk.
Bialczanin opowiada o sytuacji, o której opowiadała mu mama. - Były komplikacje przy moim pojawieniu się na świecie. Z tego co wiem, miałem połamaną którąś z kości. złamany obojczyk. Z relacji mamy wiem, że przez jakiś czas nie oddychałem, serce przestało bić. Znałem te opowieści, ale teraz dowiedziałem się, kto był moim dobrym duchem. Po wiadomości, iż to doktor Haidar, zrobiło mi się bardzo smutno. Uroniłem łzę. Żałuję, że nie mogłem mu osobiście podziękować za dobro, które uczynił dla mnie, jak również dziesiątkom tysięcy malutkich pacjentów, którym pomagał - dodaje.
Obecnie Wojczuk przechodzi rehabilitację w Lublinie. - W dniu pogrzebu zrobię sobie wolne. Nadrobię to wieczorem, ale muszę być na pogrzebie doktora. Muszę! Jeszcze raz powtórzę, że żałuję, iż nie mogłem osobiście powiedzieć mu "dziękuję za życie".
Kapitan Podlasia złożył obietnicę. - Jeśli wrócę do zdrowia i znajdę się na boisku, będę chciał uczcić jego pamięć. Obiecuję, iż pierwszy gol będzie zadedykowane właśnie dla doktora. Mam nadzieję, że będzie to miało miejsce w barwach Podlasia Biała Podlaska - kończy ze łzami w oczach.
Więcej we wtorek we Wspólnocie. Zapraszamy do lektury.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.