ROZMOWA z Nadią Waszczuk, reprezentantką Polski w breakdance
Pokonanie wielu chłopaków to duża radość
Skąd wziął się pomysł akurat na breakdance? Sama zdecydowałaś się na ten rodzaj tańca, czy może "zaraził Cię" nim ktoś inny?
- Trenuję około cztery lata samego break`a, bo wcześniej były oczywiście inne tańce, inne style, które też próbowałam. Zostałam jednak przy breakdance, a pasja zrodziła się dzięki filmikowi internetowemu. Po prostu włączyłam jeden, później kolejne i spodobało mi się na tyle, by powiedzieć rodzicom, żeby zapisali mnie na zajęcia. W taki sposób trafiłam do pana Grzesia.
Jak często bywasz na zawodach i jakiej rangi jest to rywalizacja?
- Ostatnio na zawodach jestem praktycznie co tydzień. Oczywiście, zdarzają się dłuższe przerwy, ale staram się co tydzień, co dwa tygodnie jeździć po całej Polsce. Moi rodzice bardzo mi w tym pomagają, bo nawet jeśli nie jedziemy całą grupą, to rodzice wożą mnie po całej Polsce.
Czy nie wyobrażasz sobie dnia bez tańca? Jak często odbywają się treningi?
- Właściwie tak to wygląda, nie ma dnia, kiedy bym nie tańczyła. Treningi czysto pod Breakdance mamy dwa razy w tygodniu, gdzie przychodzę na dwie grupy, młodszą i starszą. Poza tym mam jeszcze inne zajęcia, takie jak akrobatyka, hip-hop. Oczywiście trenuję też w domu, staram się biegać, rozciągać, robić "siłówkę"...
Czyli jeśli chodzi o sam taniec, masz również podstawę pod inne style?
- Tak, ale staram się jednak zostać przy breake`u.
Czym dla Ciebie jest powołanie do kadry Polski?
- Wielką szansą na pewno i dużym osiągnięciem na tę chwilę.
Breakdance jest dyscypliną olimpijską, więc czy już teraz myślisz o tym, by za kilka lat być może reprezentować Polskę na Igrzyskach? Czy w tym momencie nie wybiegasz tak daleko w przyszłość?
- Byłoby na pewno bardzo fajnie, ale na tę chwilę podchodzę do tego spokojnie i jeśli będę robiła systematyczne postępy, na pewno bardzo fajnie będzie awansować na Igrzyska.
Jak oceniasz poziom polskiego breake`a? Coraz trudniej jest dostać się na kolejne etapy zawodów?
- Poziom jest na pewno bardzo wysoki, a nie pomaga zwłaszcza to, że na wielu turniejach dziewczyny mają swoje kategorie łączone z chłopakami, gdzie to właśnie oni mają więcej siły i trudno jest się przebić, nawet przez eliminacje, ale myślę, że niedługo to się zmieni.
Co możesz uznać w tym momencie za swój największy sukces?
- Całkiem niedawno zajęłam czwarte miejsce w ogólnopolskich zawodach. Nie było to co prawda miejsce na podium, ale pierwsze, drugie i trzecie miejsce przypadło chłopakom. Tego samego dnia wygrałam w kategorii dziewcząt, jednak chyba nawet większą radość sprawiło mi zajęcie tego czwartego miejsca i pokonanie wielu chłopaków.
ROZMOWA z Grzegorzem Żylukiem, trenerem breakdance
Breakdance wchodzi na salony
Mieszkańcy Międzyrzeca, zwłaszcza Ci związani z tańcem, mogą kojarzyć Cię z różnego rodzaju zajęć. Teraz doczekałeś się podopiecznej w kadrze Polski!
- Od sześciu lat jestem instruktorem breakingu w Międzyrzecu, gdzie od czterech lat na moje zajęcia przychodzi Nadia Waszczuk. Zaczynała, mając dziesięć lat i spod moich skrzydeł, przez te cztery lata, ciężkimi treningami doszła do tego, że znalazła się w młodzieżowej kadrze Polski breakingu.
Breaking to idealny przykład sportu, który z ulicy przedostał się tak naprawdę na salony. Jest dziś dyscypliną olimpijską...
- Ja tańczę już prawie 20 lat i zaczynając bardzo dawno temu, nie pomyślałbym, że breaking rozwinie się to do takich rozmiarów. Trenowaliśmy w każdym miejscu, w którym mogliśmy tańczyć, na betonie, na trawie, kostce brukowej. W tym momencie są instruktorzy, trenerzy, sale taneczne, internet przede wszystkim są możliwości, pojawiają się także pieniążki. Ministerstwo Sportu i Turystyki wspiera tancerzy, czyli bboys i bgirl. Tak jak wspomniałeś, z ulicy na salony. Bardzo się z tego cieszę i będę wspierał tę kulturę zawsze.
Jak wielu masz obecnie podopiecznych?
- W tym sezonie jest to tak naprawdę rekord. Wiadomo, co jakiś czas to się zmienia, bo dzieciaki raz przychodzą, raz odchodzą. Nabór mam otwarty przez cały rok, ale w szczytowym momencie miałem 72 tancerzy. Warto zaznaczyć, że zaczynając sześć lat temu, miałem jedynie czwórkę podopiecznych.
Różnica jest bardzo duża, więc można już powiedzieć, że breaking jest tańcem, który na dobre wchodzi do Międzyrzeca?
- Mam taką nadzieję. Breaking w Międzyrzecu był od zawsze, bo nawet moi znajomi, którzy dziś mają już rodziny i dzieci, tańczyli czy w Pałacu Potockich, czy w Ośrodku Kultury od dawien dawna. Ja później tę pałeczkę przejąłem i cieszę się, że ta kultura w Międzyrzecu istnieje i jest na coraz wyższym poziomie.
Planujesz otworzyć własny projekt. Czy możemy powiedzieć już teraz o nim nieco więcej?
- Na chwilę obecną nie chce zdradzać szczegółów, na pewno puszczę informację do szerszego grona, jak już wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik. Dziś jedynie mogę zaprosić dzieci na zajęcia w nowym sezonie 2023/2024.
Czy wśród swoich podopiecznych już teraz widzisz kolejnych tancerzy, którzy mogą pójść drogą Nadii?
- Oczywiście. Myślę, że Nadia jest inspiracją nie tylko dla mnie, ale również innych tancerzy, którzy są w grupie. Mamy naprawdę utalentowanych bboys i bgirl, najmłodsi mają dopiero osiem lat, ale jeśli będą ciężko pracować, mogą znaleźć się w tym samym miejscu, co Nadia.
Więcej o Nadii w najbliższym wydaniu Wspólnoty!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.