Trudno było znaleźć kibica w Międzyrzecu Podlaskim, który pomyślałby, że nasi gracze nie zdobędą kompletu punktów. - Wszyscy myśleli, że zakończymy spotkanie z maksymalną ilością "oczek". Niestety, ale sprawdziło się stare porzekadło, że jeśli nie wygrywasz 3:0, to kończysz porażką po tie-breaku. Przeciwnicy nie mieli nic do stracenia, nabrali wiatru w żagle, napędzali się i zwyciężyli. Zaczęli bardzo dobrze zagrywać, uprzykrzając nam działania w ataku. Trudniej było rozgrywać i kończyć piłki. Zaczęliśmy popełniać błędy i jest taki wynik, a nie inny - mówi szkoleniowiec.
Już kilka dni wcześniej Maj przestrzegał przed zespołem z Olsztyna. - Potrafili wygrać na wyjeździe 3:2 z Metro Warszawa i teraz zrobili to samo w Międzyrzecu Podlaskim. Zdawaliśmy sobie sprawę, że przeciwnik nie będzie łatwy. Pokornie podchodziliśmy do rywali. Działało to w pierwszych dwóch setach. Później było już gorzej - dodaje.
Siatkarze Huraganu zaskakują in minus i in plus. Mało kto spodziewał się, że zwyciężą w Warszawie z Metrem po trzech setach, a teraz prawie nikt nie sądził, że nasi ulubieńcy ulegną AZS-owi UWM. - Taka jest siatkówka. Trzeci set zaczęliśmy od wyniku 2:8. Próbowaliśmy nawiązać grę, lecz mieliśmy za dużą stratę. To pociągnęło za sobą kolejną partię. Staraliśmy się zakończyć najsłabszą z odsłon, ale tak się nie stało. W czwartej odsłonie było podobnie, a finał znamy - twierdzi Maj.
Huragan Międzyrzec Podlaski - AZS UWM Olsztyn 2:3 (25:21, 25:22, 15:25, 22:25, 11:15)
Huragan: Nowacki, Łęgowski, Gajosz, Sobieszczak, Gołębiowski, Kępka, Bielecki (libero) oraz Lechowski, Jastrzębski, Ogrodniczuk.