reklama
reklama

"Nasz nowy dom" zajął się nie tylko szkołą. Polsat wyremontował dom w gminie Drelów! (ROZMOWY)

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

"Nasz nowy dom" zajął się nie tylko szkołą. Polsat wyremontował dom w gminie Drelów! (ROZMOWY) - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Informacje międzyrzeckieRemont "Naszego nowego domu" w Zespole Placówek Oświatowych nr 1 w Międzyrzecu Podlaskim to dopiero początek. Ekipa Polsatu kontynuuje pobyt w naszym regionie.
Reklama lokalna
reklama

Powodem jest dokończenie odcinka, który będzie miał miejsce nie tylko w Międzyrzecu Podlaskim, ale także w gminie Drelów. "Nasz nowy dom" jest obecny w Witorożu, gdzie remontuje dom dla siedmioosobowej rodziny. Efekty metamorfozy będzie można zobaczyć już 28 listopada w Polsacie. Będzie to ostatni, dwunasty odcinek najnowszego sezonu. Podczas emisji odcinka wieńczącego sezon, Elżbieta Romanowska wraz ze swoją ekipą zaprezentuje zarówno remont domu, jak i przemianę międzyrzeckiej "Jedynki".

Jako jedyni dotarliśmy do miejsca, w którym trwają prace remontowe. Prezentujemy więc stan remontu zaraz po jego rozpoczęciu. W międzyczasie porozmawialiśmy z osobami ściśle związanymi z programem - prowadzącą Elżbietą Romanowską oraz architektem Maciejem Pertkiewiczem, który odpowiadał za projekt domu w Witorożu.

reklama

Podczas pierwszego tygodnia nagrywania odcinka, mieszkańcy Międzyrzeca Podlaskiego mieli okazję zobaczyć mecz charytatywny z udziałem gwiazd Polsatu. Drugi tydzień wyglądał niemniej imponująco, ponieważ w Zespole Placówek Oświatowych nr 1 pojawił się kolejny dobrze znany aktor, który opowiedział uczniom o swojej historii z oddaniem szpiku kostnego. Nie chcemy zdradzać zbyt wiele, dlatego już teraz zachęcamy do obejrzenia odcinka z Międzyrzecem Podlaskim oraz rodziną z Witoroża w rolach głównych. Przypominamy, że odcinek zostanie wyemitowany jako ostatni w tym sezonie programu - 28 listopada 2024 roku o godzinie 20:10 w telewizji Polsat.

reklama

ROZMOWA Z Elżbietą Romanowską, prowadzącą program "Nasz nowy dom"

Są to historie niesamowitych ludzi

Czy może Pani już teraz zdradzić trochę o tym, co zostanie wykonane w domu, jaka jest rodzina, której pomagacie?

- Nie chcę powiedzieć zbyt wiele, ponieważ dobrze byłoby, gdyby widzowie telewizji Polsat mogli poznać tę rodzinę z każdej perspektywy. By to oni sami opowiedzieli tę historię. Powiem tylko, że jest to fantastyczna, siedmioosobowa rodzina, mająca chyba najgrzeczniejsze dzieciaki, jakie w życiu widziałam - mega energetyczne, pozytywne, ale też absolutnie kochane, słuchające się i grzeczne. Takich naprawdę ze świecą szukać.

Przed ekipą "Naszego nowego domu" dużo pracy, budynek jest spory, jednak już wiekowy.

reklama

- Dom, jak widać, jest dosyć spory, jak na domy, które mieliśmy okazję remontować. W tym momencie rodzina mieszka w dwupokojowym mieszkaniu w siedem osób, co można nazwać ekstremalnym wyczynem, tym bardziej, że jeden z członków rodziny jest po przeszczepie szpiku kostnego. Obecnie jest już zdrowy, jednak jego odporność jest bardzo słaba. Musi więc mieć odpowiednie warunki, by wracać całkowicie do zdrowia i spełnić swoje największe marzenie. O tym jednak widzowie dowiedzą się już podczas emisji odcinka.

Jest to Pani kolejny sezon w roli prowadzącej program. Emocje za każdym razem z pewnością są ogromne, jednak czy z każdym kolejnym odcinkiem radzenie sobie z emocjami przychodzi łatwiej? Udaje się uodpornić od łez?

- W żaden sposób nie chcę się od tego uodparniać, bo to są historie. Historie niesamowitych ludzi, których podziwiam za walkę, heroizm, za odwagę żeby walczyć o swoje rodziny, o to żeby zgłosić się do programu i opowiedzieć swoją historię innym. Chylę czoła przed nimi, bo są to bardzo wzruszające historie, czasem bolesne, a czasem nie do końca z happy endem. Każda jednak inna, każda wyjątkowa. Nie chcę więc być nieczułym człowiekiem, który przychodzi do tych ludzkich losów do porządku dziennego.

Ciekawą zmianą jest to, że pomagacie już nie tylko rodzinom, ale także większym społecznościom, czego przykładem jest właśnie szkoła w Międzyrzecu Podlaskim.

- W tym sezonie mamy wspaniałe hasło - "Wspólnie robimy dobro". Myślę, że ten sezon będzie doskonale to pokazywał. Mogą więc zgłaszać się do nas nie tylko rodziny z domami czy mieszkaniami, ale rzeczywiście powolutku zaczynają się zgłaszać również instytucje publiczne. Dzięki temu rzeczywiście możemy pomóc na większą skalę.

A jak kwestia remontów wygląda w Pani przypadku? Odkąd w Pani życiu pojawił się "Nasz nowy dom", być może nauczyła się Pani czegoś nowego? Naprawy w domu nie są problemem?

- Zawsze kochałam remonty i nigdy się ich nie bałam. Twierdziłam, że każda zmiana wychodzi na dobre. Powód, dla którego musimy to robić, czasem nie jest najszczęśliwszy. Mam jednak takie podejście do życia, że każda zmiana czemuś służy. Staram się szukać tych pozytywów. Mnie również czeka teraz remont, jestem po dość obfitym zalaniu dużej powierzchni mieszkania. Czasami sama się zaskakuję, bo zaczęłam operować profesjonalnymi terminami budowlanymi. Wcześniej było to bardziej ogólne pojęcie, a teraz sama z siebie śmieję się, że wiem co to różnego rodzaju ocieplenia, pianki, szalunki. Nie są to dla mnie terminy obce. Z takimi fachowcami, z jakimi mam do czynienia podczas nagrywania odcinków, nawet taki budowlany laik, jak ja, potrafi złapać ten slang.

ROZMOWA Z Maciejem Pertkiewiczem, architektem w programie "Nasz nowy dom"

Staramy się wyjść naprzeciw oczekiwaniom

Tyle, na ile może zdradzić Pan szczegóły, czego będziemy świadkami podczas metamorfozy domu w gminie Drelów?

- Nie jest to dla nas typowa sytuacja, ponieważ w domu jest dosyć dużo rzeczy zrobionych, co dla mnie, jako dla architekta z jednej strony jest pewnym ułatwieniem, bo widzę jakie są upodobania rodziny, ale z drugiej strony są to pewne ograniczenia, bo muszę się do tego dopasować. Wbrew pozorom muszę się więc wykazać dużą kreatywnością.

Jakie prace są więc najbardziej "palące"? Które muszą zostać wykonane priorytetowo?

- Na pewno dom wymaga dokończenia instalacji, bo to jest coś, co zostało w jakiś sposób zaczęte i wymyślone. Nie mamy tutaj w zasadzie źródła ogrzewania, do grzejników wyprowadzone są rury, co jest też sporym kłopotem, bo nie bardzo możemy sobie pozwolić na zmiany funkcjonalne pomieszczeń. To wszystko uległoby zniszczeniu, a tego nie chcemy robić. Musimy skupić się na instalacjach, czyli na znalezieniu miejsca na piec. Nie ma też kotłowni, nie mamy komina, więc musimy to znaleźć gdzieś indziej. Wiadomo, że jeżeli to będzie znajdowało się poza domem, to też musimy znaleźć rozwiązanie, jak doprowadzić to ciepło do budynku, nie tracąc go na tej trasie. Są to wbrew pozorom spore kłopoty, które my w pięć dni musimy rozwiązać. Nie są to rozwiązania standardowe. Podchodzimy do tego jednak spokojnie, w końcu nie takie rzeczy robiliśmy.

Czy były jakieś specjalne życzenia od rodziny? Jak wygląda to zwykle - na ile oczekiwania rodzin spotykają się z Pana wizją?

- Oczywiście staramy się zawsze jak najwięcej dowiedzieć o rodzinie. Mamy jakieś informacje, bo Ela jest naszym łącznikiem z rodziną, więc te oczekiwania dla nas pozyskuje. Bardzo ważne dla mnie, jako projektanta, jest to, żeby znać upodobania każdej z osób. Zwłaszcza dzieci bardzo emocjonalnie reagują na to, co sobie wyobrażają i co potem w rzeczywistości otrzymują. Jeżeli dziecko na przykład interesuje się czymś konkretnym, ma jakieś hobby, albo pasjonuje się na przykład wojskowością czy sportem, to zawsze staram się ten akcent w pokoju stworzyć. Wszystko po to, by ono, wchodząc do swojego nowego pokoju powiedziało "wow, jak pięknie, to jest coś, co jest moje". Ograniczony czas powoduje, że nie wszystko da się zrobić, nie wszystko da się zdobyć, ale z reguły nam się udaje.

Więcej w najbliższym wydaniu Wspólnoty!

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama