Jedni narzekają na zakorkowane miasto, inni na przejeżdżające samochody ciężarowe, które przez zamknięty przejazd, zmuszone są jeździć ponownie ul. Kościuszki. Jak informowaliśmy kilka tygodni temu, mieszkańcy byli uczestnikami sesji Rady Miasta i apelowali o pomoc w tej sprawie. Nic większego się nie zmieniło, dlatego tym razem zorganizowano spotkanie ze starostą bialskim Mariuszem Filipiukiem oraz innymi przedstawicielami Rady Powiatu. Za organizację spotkania odpowiadali radni Międzyrzeca Podlaskiego - Izabela Trochymiak oraz Marek Chomiuk.
Boją się o własne bezpieczeństwo
Mieszkańcy zaznaczają, że najbardziej obawiają się o własne bezpieczeństwo. Do tej pory na szczęście do niczego nie doszło, jednak w przypadku jakiegokolwiek zagrożenia życia związanego pożarem czy gorszym stanem zdrowia, mieszkańcy znajdujący się po drugiej stronie torów będą musieli oczekiwać na służby znacznie dłużej.
- Przejazd przy ul. Partyzantów jest cały czas zakorkowany. Nie mamy możliwości przejazdu. Obawiamy się o swoje bezpieczeństwo, bo przy jakimkolwiek wypadku, przy jakimkolwiek zblokowaniu ruchu, nawet służby nie będą w stanie dojechać na miejsce zdarzenia - alarmowała radna Trochymiak.
Gdzie są Ci, którzy wkopali pierwszą łopatę?
Radny powiatu bialskiego Paweł Litwiniuk, podczas spotkania pytał wszystkich zebranych, gdzie są osoby, które jeszcze kilka miesięcy temu jako pierwsze wbijały łopaty pod budowę wiaduktu. Większość z nich zniknęła i nie zabiera głosu w sprawie zamkniętego przejazdu. Radny, pochodzący z Międzyrzeca Podlaskiego, budowę nazywa "misiem naszych czasów".
- Jeśli chodzi o Starostwo, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić. Smutne jest to, że jak rozejrzymy się po tej sali, nie widać tu nikogo, kto jeszcze kilka miesięcy temu uczestniczył w nieformalnym rozpoczęciu prac przy wiadukcie. Nie chcę uprawiać tutaj polityki, ale jestem mieszkańcem tego miasta już prawie 40 lat i to po prostu smutne. Ich tutaj nie ma. Wszyscy chcieli wykorzystać tę inwestycję do promocji swojej osoby - powiedział radny powiatu bialskiego, Paweł Litwiniuk.
Przejazd innej kategorii rozwiązaniem?
Pod koniec spotkania głos zabrał były zastępca burmistrza Zbigniewa Kota - Grzegorz Łubik, który zaproponował bardzo rozsądne rozwiązanie i wyjście z tej sytuacji. Pomocne miałoby się okazać utworzenie przejazdu, którym zajęłoby się miasto lub powiat, a nie tak jak w przypadku istniejącego wcześniej przejazdu - PKP.
- Podpowiadam prostą rzecz, z którą powinien zgłosić się albo Urząd Miasta, albo pan starosta. Wystąpienie do PKP z prośbą o utworzenie przejazdu kategorii F, w miejscu zlikwidowanego przejazdu kategorii A. Jestem dzisiaj po rozmowie z pracownikiem zakładu linii kolejowych w Siedlcach, który proponował takie rozwiązanie przy likwidacji obecnego przejazdu. Nie została podjęta rękawica, a przejazd kategorii F byłby możliwy do odtworzenia do czasu uruchomienia wiaduktu. Zapis byłby taki: uruchamiamy przejazd kategorii F w miejscu nieistniejącego już przejazdu do czasu wybudowania ciągu komunikacyjnego związanego z wiaduktem kolejowym. Przejazd kategorii F jest przejazdem użytku prywatnego i wtedy wnioskodawca musiałby podpisać z PLK umowę na korzystanie z takiego przejazdu i zajmować się nim w pełni - m.in. odśnieżać, dbać o płyty - zaproponował były zastępca burmistrza miasta.
Mariusz Filipiuk, starosta bialski
- Dyskutowaliśmy już o tym, o czym mówił pan Łubik. Spróbujemy nawiązać jakieś rozmowy. Na jakich zasadach PKP by się na to zgodziło? Nie wykluczamy, że wzięlibyśmy ten ciężar nawet na siebie, żeby ten przejazd należycie utrzymywać, do czasu, kiedy wiadukt będzie już funkcjonował i będzie spełniał swoją rolę. Dzisiaj zdajemy sobie sprawę, że jest to ogromne utrudnienie i postaramy się zrobić wszystko, żeby chociaż częściowo ten problem w jakiś sposób rozwiązać.
Problemem także ciężarówki
Wielu mieszkańców znajdujących się na spotkaniu, podkreślało duże szkody, które wyrządzają samochody ciężarowe zmierzające w stronę jednego z większych zakładów znajdujących się w Międzyrzecu. Mieszkanka ul. Kościuszki przygotowała nawet kilka płyt CD z nagraniami oraz rejestrem prędkości ciężarówek, które, według niej, przejeżdżają przez ulicę niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Na jej zarzuty odpowiedział znajdujący się na spotkaniu Mariusz Mystkowski, dyrektor zakładu drobiarskiego w Międzyrzecu Podlaskim.
- Proponuję, byśmy działali razem. Jesteśmy bardzo otwarci na rozmowy. A jeżeli jakiś kierowca jedzie za szybko, proszę tylko zrobić zdjęcie, a ja zaręczam, że zadziałam lepiej niż policja i wszyscy inni. Odpowiadam za swoich kierowców i kierowców, którzy świadczą dla nas usługi. Proszę mnie tylko poinformować, a jest na sali kilku pracowników, którzy mogą opowiedzieć czy jestem skuteczny w swoim działaniu - zapewniał Mystkowski.
"Na tym wiadukcie będzie badyle po pachy"
Duża część zebranych mieszkańców nie wierzy w pozytywne zakończenie sprawy i mówią o tym, że z zamkniętym przejazdem powoli muszą zacząć się oswajać. Od kilku osób usłyszeliśmy, że skoro władza w Polsce się zmieniła, a do połączenia wiaduktu z drogami dojazdowymi potrzebne są dofinansowania, ten może pozostać w takim stanie, w jakim funkcjonuje w tym momencie. "Wiadukt widmo" czy "na tym wiadukcie będzie badyle po pachy" to tylko niektóre określenia, które padły z ust mieszkańców podczas spotkania zorganizowanego 13 grudnia. Jaki będzie finał tych działań? "Doprowadzicie do tego, że ludzie się zbuntują i wyjdą na ulice. Jesteśmy coraz bliżej takiego rozwiązania" - powiedziała jedna z kobiet mieszkająca nieopodal zamkniętego przejazdu. O dalszych etapach sprawy z zamkniętym przejazdem będziemy informować na bieżąco na łamach "Wspólnoty".
Paweł Litwiniuk, radny powiatu bialskiego
To miś naszych czasów
- Na sesji Rady Miasta zaproponowałem dwa miesiące temu spotkanie trzech samorządów, żeby wypracować wspólny plan na wspólną inwestycję, jeśli chodzi o te drogi. Przez dwa miesiące nie wydarzyło się nic w tym kierunku. Tak jak na ul. Brzeskiej wybudowaliśmy kiedyś jako cztery samorządy chodnik do miejscowości Wysokie, tak samo można by było się pochylić i każdy z samorządów mógł zabezpieczyć na 2024 rok jakieś pieniądze na tę inwestycję. Żeby jak najszybciej powstały drogi dojazdowe do tego wiaduktu. Nic się nie zadziało w tym kierunku. I dzisiaj tych osób też z nami nie ma. I to jest najsmutniejsze, że pozostajemy nadal z tym problemem.
Więcej w najbliższym wydaniu Wspólnoty!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.